9 kwietnia 2015

Jak się kłócić, żeby mieć poobijaną twarz?



Zawsze uważałam, że dyskutowanie z osobą, przekonaną do swojej racji jest stratą czasu. Szczególnie wtedy jeśli osoba ta jest głupsza od ciebie. 

A jeśli w dodatku wyznaję nurt filozoficzny:

"Nie wiem, ale się wypowiem".

Nie postawiłabym nawet swojej tezy, a jedynie przytaknęłabym mu. 

Ta cząstka "bym" robi jednak znaczącą różnicę. Poddawanie się i przytakiwanie nie jest moją mocną strony. Może dlatego, że takiej strony nie ma? Człowiek nic nie poradzi na swoje geny, przekazywane przez rodziców. Wyjątkiem są operacje plastyczne. Ale wyjątki nie stanowią o regule. 

Jestem wcieleniem buntownika, który zawsze musi wtrącić swoje pięć groszy. Zawsze. To, jak miewam, po tatusiu.

Więc jeśli gdzieś masz opinię innych, a na pierwszym miejscu stawiasz swoje potrzeby, to gratuluję! Żyjesz w zgodzie ze sobą i stawiasz dodatkowy krok do szczęścia.

Brzmi nieźle, lecz czasami pomimo tego, że twoje sumienie żyje w zgodzie z ciałem, to ciało może przestać żyć w przyjaźni z lustrem.

Taka sytuacja może zaistnieć jak dostaniesz raz, drugi, ewentualnie dziesiąty w twarz. 
I jeśli nie wierzysz, zastosuj się do poniższej instrukcji, aby wykonać pewne doświadczenie:
  1. Bądź wykształcony
  2. Kibicuj drużynie piłkarskiej i przejdź przez dzielnicę, koniecznie w nocy, z szalikiem ulubionego teamu.
  3. Jak zaczepi cię dres, i spyta, czy aby na pewno kibicujesz „im”, odpowiedz tak i przedstaw sensowne argumenty „dlaczego?". Niech twoja postawa i ton zdradza, że najchętniej zignorowałbyś "gorszego". 
  4. W szpitalu nie przyznawaj się. Powiedz, że przez przypadek potknąłeś się i upadłeś na pięść kolegi

To tylko przykład i wszystko zależy od twojej kreatywności. Działaj! 

Moim zdaniem wszyscy mamy problem. Nie lubimy dyskutować, stronimy od tego. Czemu? Nie wiem, naprawdę, i chciałabym poznać odpowiedź na to pytanie. Otaczam się ludźmi, którzy po prostu nie lubią takiej formy kontaktu. Albo boją się mnie. Lata praktyki wykłócania się i bronienia swoich racji, na przeciw tacie, zrobiły swoje. A najbardziej uwielbiam brać przegraną stronę. Czuję, że postawiono mi wysoko poprzeczkę, a ja lubię się wysilać. Brzmi sadystycznie, ale chyba już nic na to nie poradzę.

Prawdą jest też to, że jeśli ktoś nie potrafi zachować emocji na wodzy, podczas dyskusji unosi się niepotrzebnie i, co najgorsze, obraża drugą stronę. No cóż, dostanie po mordzie.

Należy się.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz