Zawsze uważałam, że dyskutowanie z osobą, przekonaną do swojej racji jest stratą czasu. Szczególnie wtedy jeśli osoba ta jest głupsza od ciebie.
A jeśli w dodatku wyznaję nurt filozoficzny:
"Nie wiem, ale się wypowiem".
Nie postawiłabym nawet swojej tezy, a jedynie przytaknęłabym mu.
Ta cząstka "bym" robi jednak znaczącą różnicę. Poddawanie się i przytakiwanie nie jest moją mocną strony. Może dlatego, że takiej strony nie ma? Człowiek nic nie poradzi na swoje geny, przekazywane przez rodziców. Wyjątkiem są operacje plastyczne. Ale wyjątki nie stanowią o regule.
Jestem wcieleniem buntownika, który zawsze musi wtrącić swoje pięć groszy. Zawsze. To, jak miewam, po tatusiu.